Misiaczki!
Niektórzy potwornie się złoszczą, że rozdziału tak długo nie było, pomimo tego, że obiecywałam. Mają prawo, ale to naprawdę trudne pogodzić tyle obowiązków. Dlatego też, że lecę za moment ogarnąć jeszcze łazienkę a potem pościerać kurze w pokoju itd. Nie rozpisuję się za bardzo. Chciałam was tylko strasznie przeprosić i życzyć wam, radosnych spędzonych z rodziną świąt! Dużo prezentów pod choinką i aby w końcu wam spadł ten upragniony śnieg! Wesołych świąt kochani <3
#Oczami Angeliki#
Przeraźliwe szmery sprawiły, że momentalnie się obudziłam. Nie specjalnie chciałam wierzyć swoim oczom, z początku myślałam, że to sen. Niestety, była to prawda, jestem na strychu, zwinięta w.. mój ulubiony dywan? To nie ma żadnego sensu, połączenie rzeczy którą wielbię i miejsca którego nienawidzę. Intrygujące jest pytanie, jak to się stało, że tu jestem? Do moich uszu dolatywały różne dźwięki, ale wyłącznie te nieprzyjemne. Na strychu były szczury, wiem to, są tu parę lat i nie da się ich pozbyć. Mrok. To chyba idealne słowo, do określenia tego miejsca. Nie ma światła, nie ma okien, w dodatku wydaje mi się, że jest noc. Nie wiem. Próbowałam wydostać się z tego dywanu, przez dłuższy czas ale nadaremnie, na szczęście potem udało mi się jakoś wydostać. Wstałam i szłam przed siebie wymachując rękami, by nie dobić do jakiegoś przedmiotu lub ściany. Nigdy tu nie byłam, o ile pamiętam, zawsze bałam się tego miejsca. Nie tylko ja z resztą. Gdy wpuszczaliśmy tu zwierzęta, skuczały, trzęsły się i uciekały. Nawet człowiek gdy przekracza próg tego potwornego pomieszczenia ma mieszane uczucia. Jedyna istota jaka przebywa tu bez strachu i niepokoju, to te przeklęte szczury. Nie mam bladego pojęcia jak tu się dostałam, ale mam nadzieję, że gdy już wyjdę, dowiem się bez problemu. Serce które waliło mi jak oszalałe, wciąż mi mówiło, że nie powinnam się tu teraz znajdować. Mózg podpowiadał mi, żebym choć raz była optymistką i miała dobre przeczucia, ale nie potrafiłam... Idąc i rozmyślając, nad tak zwanym wszystkim, potknęłam się o jakiś karton. Przykucnęłam. Gdy usiłowałam oprzeć rękę o podłogę, którą stanowiły stare deski, moja dłoń natrafiła na jakiś przedmiot. Z ulgą spostrzegłam, że to latarka. Bogu dzięki, baterie działały. Od razu ją zapaliłam a moim oczom ukazał się nieprzyjemny widok. Pajęczyny, przebiegające przede mną i między moimi nogami szczury, stare przedmioty, szafa z książkami i ten karton.Jedno kluczowe słowo które na nim pisało, a przywołało tak wiele tysięcy setek wspomnień."Elizka". To właśnie ona sprawiła, że strach minął. To nielogiczne, ale poczułam jej obecność. Poczułam, że jest tu ze mną. Otworzyłam karton, a w nim znalazłam jej stare zabawki, ubranka, zdjęcia i jej ukochanego misia, z którym co noc spała i który zawsze towarzyszył jej gdy się bała. Wiedziałam, że to on mi teraz pomoże. Uśmiechnęłam się do wszystkich tych rzeczy, a po moim policzku powoli spłynęła łza, niczym kropla krwi. Spakowałam je z powrotem do kartonu, ale misia postanowiłam zatrzymać. Wzięłam go do lewej ręki a w prawej trzymałam latarkę. Świeciłam nią to w lewo, to w prawo gdy wreszcie na samym końcu pomieszczenia, dostrzegłam stare drzwi. Powoli, nie spiesząc się nigdzie i jakby idąc boso po kwiecistej łące, szłam w ich kierunku.
#Oczami Dawida#
Poranek był cudowny, wreszcie w domu. Jest idealnie. Dobrze jest mieć świadomość, że jest przy mnie Ange.. Gdzie ona jest? Spojrzałem na podłogę z jednej strony łóżka jak i z drugiej myśląc, że z niego spadła, ale jej nie było. O jaaa, przecież ona jest na strychu, dostanie zawału! Zerwałem się z łóżka i pobiegłem w stronę strychu, chwyciłem za klamkę od drzwi do niego prowadzących i poczułem jak bym w kogoś uderzył... Koło mojej nogi doturlała się oświecona latarka, wziąłem ją do rąk i poświeciłem na podłogę.
-Ał. - Spostrzegłem leżącą na ziemi Angelikę.
-Kochanie przepraszam, nic Ci nie jest? - Od razu przykułem do niej i przejechałem ręką po jej policzku.
-Nie wszystko w porządku, chodźmy stąd. - Wzięła do ręki leżącego obok niej skurzonego misia.
-Po co to? - Spytałem robiąc zdziwioną minę.
-To Elizki.. - Odparła smutnie, patrząc na zabawkę.
"Przepraszam" chciałem powiedzieć, ale postanowiłem nie pogarszać sprawy. Skąd ona go wzięła? To pytanie nieustannie krążyło po mojej głowie. Objąłem ją delikatnie, trochę zmartwiony patrząc na jej smutną twarzyczkę gapiącą się ciągle tylko na tego biednego misia. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiliśmy, zostawiając ją na tym starym i strasznym strychu, sami nie wiedząc co tam się znajduje. Chociaż teraz myślę, że były tam pamiątki po jej siostrze. Nie dobrze jest wracać do takich wspomnień zwłaszcza, z jej słabym sercem. Muszę coś zrobić, żeby przestała o niej myśleć. W salonie wszyscy spali, to na samej podłodze, to na kanapie. Zatrzymała się przed tym całym bałaganem, rzuciła na to wszystko wzrokiem i potem znów popatrzała bezsilnie na misia. Narzuciłem na nią swoją bluzę i chwyciłem za dłoń wyprowadzając na podwórko. Dopiero gdy wyszliśmy przed dom i ona stanęła na stopień wyżej na schodach przede mną tak, że była tej samej wysokości co ja, popatrzała na mnie i rozejrzała się dookoła.
-Dlaczego tu wyszliśmy?. - Pytała słodko jak skrzywdzony szczeniaczek.
-Nie wiem, tak jakoś pomyślałem. - Zbliżyłem swoją twarz do jej i delikatnie pocałowałem, cieszyłem się bo wywołało to na jej twarzy uśmiech.
-Więc już nie odwracaj się, potrzebuję namiętności,tylko Ty możesz mi ją dać,zabierz wszystkie myśli złe, niepoukładane sprawy,razem przecież pokonamy świat. - Zaśpiewałem wymyślając tekst na bieżąco. Wzruszona zbliżyła swoją twarz do mojej by mnie pocałować, ale nie pozwoliłem jej na to, wziąłem ją szybko na barana i zacząłem biegać w samych papuciach, po tym śniegu.
-Hahaha misiek puść mnie bo się wywalisz-Krzyczała.
-Nie-e! -Śmiałem się.
-Hahaha Daaawid wywalimy się.
-Nie praa!.... - W tym momencie poślizgnąłem się na zamarzniętej kałuży i spadliśmy oboje na śnieg.
-Hahahah ciapa! - Wturlała się i usiadła na mnie okrakiem przysypując mi twarz śniegiem.
-Pff przestaań! - Robiłem minę wkurzonego dzieciaka, której chyba i tak nie było widać.
-Boo?! - Droczyła się ze mną.
-Bo to! - Tym razem pozycje się zmieniły i to ja siedziałem na niej okrakiem.
-Hah złaaź gruba świnio! - Próbowała mnie zepchnąć, ale niestety na jej nieszczęście miałem więcej siły od niej.
Gdy
już miałem jej odpowiedzieć, z mojej kieszeni wydobył się dzwonek
telefonu, wyciągnąłem go, ale nie zeszedłem z niej, nie ma tak łatwo,
przyłożyłem komórkę do ucha i trochę się zdziwiłem.
-Tak Dawid
Kwiatkowski, jest obok już ją daje. - Podałem telefon Angelice, która
miała zdziwioną minę, wyglądała tak trochę śmiesznie, co wywołało u mnie
uśmiech.
-Halo? - Powiedziała.
Cześć! :) Co trzy-cztery dni dodaję kolejny rozdział do mojego opowiadania, które jest opowiadaniem FanFiction :D Na początku (Pierwsze cztery rozdziały) opowiadanie jest nudne, to normalne bo się rozkręca, więc dajcie mi szansę do tego piątego :D Opowiadanie o Dawidzie Kwiatkowskim, możecie mnie hejtować, przecież nie zmienię zdania i i tak będę pisać dalej ;) Mam kilka stałych czytelników dla nich dodaję ;* Zapraszam do czytania :3
Cudowny :* - karla
OdpowiedzUsuńJejciu cudowny, czekam na nexta !!!!
OdpowiedzUsuńNa pewno już o tym wiesz, że piszesz świetnie :* Więc nic więcej nie dodam bo nie mam pomysłów ;) Jak dla mnie zawsze będziesz pisać najlepiej :D I życzę Ci wesołych i pogodnych świąt oraz dużo prezentów pod choinkę - pierwszy chłopak na blogu (Dawid)
OdpowiedzUsuńKochany :* Wzajemnie :*
UsuńAaa cudo!!
OdpowiedzUsuńoooo <3
OdpowiedzUsuńNaastępny !!! *o*
OdpowiedzUsuńEj no kiedy w końcu będziesz dodawać tak jak być powinno?Ja rozumiem że masz jakieś obowiązki i blog nie jest najważniejszy ale to chociaż napisz że będzie dodawała co 3 - 4 dni. A nie co 2 a i tak nie dodajesz. Troszeczke to zaniedbałaś.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA! Więcej szczegółów na http://dawid-kwiatkowski-moja-historia.blogspot.com/2014/12/lba.html
OdpowiedzUsuń