Music

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 67

 Kochani!! :*
Nawet nie wiecie, jak się ciesze, że niektórzy z was, są tacy wyrozumiali. Nie wszyscy, ale większość! :D Spodziewałam się oburzenia z waszej strony i jak mówiłam, odejścia z mojego bloga. A dobrze wiecie, ze bez was nie miał by on sensu. Z początku mówiłam "wstawiam dla siebie" dziś już bym tak w życiu nie powiedziała, dla siebie też wstawiam, ale to wszystko tylko dla was. Bez was, ten blog by nie miał sensu. Bez was teraz chyba nic już by nie miało sensu. Blog to takie miejsce, gdzie potrafię się odstresować i odizolować od świata, a bez was ten blog by nie istniał. Nie wyobrażam sobie życia, bez niego a tym bardziej bez was <3  
              

                                                          #Oczami Angeliki#

Bawiliśmy się z Dawidem doskonale. Oczywiście, wiedziałam o co mu chodzi, chciał żebym nie myślała o Elizie, ale nadal widziałam tego misia, a on tak bardzo mi się z nią kojarzył. Gdy Dawid na mnie usiadł i już chciał coś powiedzieć, niespodziewanie z jego kieszeni zadzwonił telefon, no ale ten głupek, pomimo to, nie miał zamiaru ze mnie zejść.
-Tak Dawid Kwiatkowski, jest obok już ją daje.- Podał mi telefon, trochę się skrzywiłam, co natychmiastowo wywołało u niego uśmiech.
-Halo? - Powiedziałam zaciekawiona.
-Dzień Dobry Pani Angeliko, to ja Pański doktor, pamięta mnie Pani jeszcze? - Mówił serdecznie.
-Tak, tak dzień dobry. - Byłam poważna, z czego Pan Kwiatkowski się śmiał, w dodatku próbował mnie rozśmieszyć.
-Pamięta Pani jeszcze, to spotkanie z dziewczynką, która cierpi na tą samą chorobę serca co Pani? - Tłumaczył.
-Em... Ależ oczywiście, że tak! - Przypomniałam sobie po chwili.
-Więc, dziewczynka już czeka w pobliskim domu dziecka, tym na Kresowej, tam będzie taka Pani, ona wszystko wam wytłumaczy, dziewczynka może zostać u Pani na dzień, to nie problem?
-Nie, a kiedy ją trzeba odebrać? - Zmarszczyłam brwi, na te słowa które wypowiedziałam Dawid też się trochę zaciekawił.
-Wie Pani.. Najlepiej byłoby już dziś, bo dziewczynka już czeka w ośrodku. - Tłumaczył.
-Już dziś?! Dobrze nie ma problemu, to niedaleko, zaraz tam pójdę, do widzenia! - Rzuciłam po czym szybko się rozłączyłam.
-O co chodzi? - Spytał siedzący na tym lodowatym śniegu Dawid, patrząc na niego, zorientowałam się jak mi zimno.
-Pamiętasz tą dziewczynkę, która ma tą samą wadę serca co ja? No wiesz, co lekarz kazał mi się z nią spotkać zapoznać i w ogóle. - Wstał a ja mocno się do niego wtuliłam.
-Tak, pamiętam. - Cmoknął mnie w usta. - Co z nią? - Pytał obojętnie.
-Dawid przestań taki kurde być! Dzisiaj ją muszę odebrać.. - Sama nie łapię się w swoich zmianach nastroju.
-Sorry, ale.. że dziś? - Zastanawia mnie, czy on w ogóle kontaktuje co do niego mówię.
-Tak. Dawid chodźmy już. - Pociągnęłam go za rękę.
-Ale.. - Stanął.
-Nie mamy czasu, choć już! - Ciągnęłam go.
-No, ale... - Znów stanął.
-Dawid! - Tym razem i ja stanęłam. - Czego?! - Byłam na niego zła, zawsze jakieś "ale"...
-Idziemy w papuciach? - Uśmiechnął się sarkastycznie.
-Ty.... Grrr! Tak w papuciach! - Nie zważając na to wyszłam z podwórka i poszłam w kierunku ośrodka.
-Hahhaha moja głupia hahah. - Szedł za mną, cały czas się ze mnie śmiejąc.
-Dawid przestań bo mnie to denerwuje! - Obróciłam się i już miałam mu przywalić kiedy wskazał na moje stopy. Tym razem i ja zaczęłam się śmiać.
-Wież co, ja to przynajmniej mam papucie! - Dusił się śmiechem.
On miał papucie, a ja miałam skarpetki. Nie wiem, jak można nie zauważyć, że wyszło się z domu bez butów. No, ale to ja także ten... Nie chciałam się przeziębić i Dawid też nie chciał żebym była chora, więc bez problemu wziął mnie na ręce i tak jak jacyś idioci szliśmy przez ulicę. Niektórzy ludzie, jadący autem, nawet na chwile przystawali i pytali się nas, czy aby na pewno wszystko w porządku. Wyglądało to z ich perspektywy jakoś tak. Cały mokry chłopak (przez ten śnieg) szedł ulicą w papuciach (przemokniętych) i niósł na rękach jakąś dziewczynę (śmiejącą się, jakby było coś z nią nie tak) bez butów, na którą narzucona jest tylko kurtka. Nie no, ale ja nie rozumiem w ogóle w czym jest problem, przecież jesteśmy w stu procentach normalni, nie wiem po co to całe widowisko...
-Dawidzie mój wierny koniu, szybciej pędź przed siebie! Zanim Ci... hahahhah - Wyglądał na trochę zdenerwowanego.
-Wiesz, zamiast zadawać polecenia mogłabyś... no mogłabyś... - Trochę się zaciął.
-Pomogę Ci. - Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie go pocałowałam.
-No, na przykład. - Zadziornie się uśmiechnął.
-A tak w ogóle, to daleko jeszcze? - Skrzywiłam się.
-Kurde sama chciałaś iść na nogach, a to 5 kilometrów...
-No, ale to mi się pomyliło z tym, tym no wiesz... Nie masz GPS-a w telefonie albo coś? - Wtuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam... Zaczęło się robić strasznie zimno.
-A mam telefon? - Robił się nie miły...
-Przestań taki być. - Patrzałam na jego zdenerwowaną twarz.
-Będę jaki chcę być, sama sobie to wymyśliłaś. - Nawet na mnie nie spojrzał.
-Okej, to mnie puść! - Wydarłam się na niego.Błyskawicznie mnie puścił i stanął przede mną obojętnie.
-I co teraz księżniczko? - Z minuty na minuty, stawał się coraz bardziej nieprzyjemny.
-Teraz idź do domu, poradzę sobie sama. - Rzuciłam po czym obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść prosto przed siebie. Niespodziewanie chwycił mnie za rękę i przyciągnął ku sobie.
-Widzisz, chciałem Ci pokazać jak bardzo mnie dziś denerwujesz swoim narzekaniem i tym co cały czas odstawiasz .- Uśmiechnął się.
-To nie jest fajne. - Spuściłam głowę.
-A więc? - Podniósł mi delikatnie brodę.
-Przepraszam. - Przytuliłam go z całych sił. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś na nas trąbi, obróciłam się z myślą, że już po nas, gdy ujrzałam siedzącego w aucie Sebastiana z całą resztą tych debilków.
-Jedziecie zakochańce?! - Darł się.
-Kocham Cię. - Szepnął mi do ucha i pociągnął w stronę samochodu.
-Gdzie wy idziecie idioci?! wyglądacie jak wieśniaki! - Jak zwykle przyjemna Karla...
-A chu* Cie to obchodzi! - Odpowiedział po przyjacielsku Dawid...
-Dobra ku*wa gdzie idziecie?! - Przekrzykiwał wszystkich Sebastian.
- Odebrać dziecko z domu dziecka! - Wydarłam się najgłośniej ze wszystkich.
-Gdzie?! - Wydarli się wszyscy chórem i obrócili się patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Chcecie dziecko?! - Krzyknął niezmiernie wkurzony Wrzosek.
-Nieee.... - I tu zaczęliśmy im wszystko tłumaczyć.
Gdy po jakiś 5 minutach dojechaliśmy do domu dziecka, wszyscy zostali w samochodzie, tylko ja i Dawid poszliśmy do budynku. Jakaś Pani dała nam stos papierów do podpisania i długopis. Skończyłam podpisywać to wszystko po 15 minutach. Później zaprowadziła nas przed pokój dziewczynki i kazała nam na nią poczekać. Dawid usiadł na podłodze, a ja rozglądałam się po przedsionku. Ściany miały bardzo przyjemny żółty kolor, na których odbite były różnokolorowe odciski dłoni, wszystkich dzieci jakie tu przebywały. Przypatrywałam się wszystkim tym odciskom małych rączek, każdemu z osobna, kiedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i głos Dawida.
-Cześć słończe? Czo tam? - Mówił bardzo opiekuńczo.
Odwróciłam się szybko i to co wtedy ujrzałam sprawiło, że moje serce naprawdę stanęło. Nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego słowa, do moich oczu strumieniami napływały łzy i coś ściskało mnie w brzuchu. To niemożliwe... To naprawdę niemożliwe...

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 66

Misiaczki!
Niektórzy potwornie się złoszczą, że rozdziału tak długo nie było, pomimo tego, że obiecywałam. Mają prawo, ale to naprawdę trudne pogodzić tyle obowiązków. Dlatego też, że lecę za moment ogarnąć jeszcze łazienkę a potem pościerać kurze w pokoju itd. Nie rozpisuję się za bardzo. Chciałam was tylko strasznie przeprosić i życzyć wam, radosnych spędzonych z rodziną świąt! Dużo prezentów pod choinką i aby w końcu wam spadł ten upragniony śnieg! Wesołych świąt kochani <3


                                                       #Oczami Angeliki#

Przeraźliwe szmery sprawiły, że momentalnie się obudziłam. Nie specjalnie chciałam wierzyć swoim oczom, z początku myślałam, że to sen. Niestety, była to prawda, jestem na strychu, zwinięta w.. mój ulubiony dywan? To nie ma żadnego sensu, połączenie rzeczy którą wielbię i miejsca którego nienawidzę. Intrygujące jest pytanie, jak to się stało, że tu jestem? Do moich uszu dolatywały różne dźwięki, ale wyłącznie te nieprzyjemne. Na strychu były szczury, wiem to, są tu parę lat i nie da się ich pozbyć. Mrok. To chyba idealne słowo, do określenia tego miejsca. Nie ma światła, nie ma okien, w dodatku wydaje mi się, że jest noc. Nie wiem. Próbowałam wydostać się z tego dywanu, przez dłuższy czas  ale nadaremnie, na szczęście potem udało mi się jakoś wydostać. Wstałam i szłam przed siebie wymachując rękami, by nie dobić do jakiegoś przedmiotu lub ściany. Nigdy tu nie byłam, o ile pamiętam, zawsze bałam się tego miejsca. Nie tylko ja z resztą. Gdy wpuszczaliśmy tu zwierzęta, skuczały, trzęsły się i uciekały. Nawet człowiek gdy przekracza próg tego potwornego pomieszczenia ma mieszane uczucia. Jedyna istota jaka przebywa tu bez strachu i niepokoju, to te przeklęte szczury. Nie mam bladego pojęcia jak tu się dostałam, ale mam nadzieję, że gdy już wyjdę, dowiem się bez problemu. Serce które waliło mi jak oszalałe, wciąż mi mówiło, że nie powinnam się tu teraz znajdować. Mózg podpowiadał mi, żebym choć raz była optymistką i miała dobre przeczucia, ale nie potrafiłam... Idąc i rozmyślając, nad tak zwanym wszystkim, potknęłam się o jakiś karton. Przykucnęłam. Gdy usiłowałam oprzeć rękę o podłogę, którą stanowiły stare deski, moja dłoń natrafiła na jakiś przedmiot. Z ulgą spostrzegłam, że to latarka. Bogu dzięki, baterie działały. Od razu ją zapaliłam a moim oczom ukazał się nieprzyjemny widok. Pajęczyny, przebiegające przede mną i między moimi nogami szczury, stare przedmioty, szafa z książkami i ten karton.Jedno kluczowe słowo które na nim pisało, a przywołało tak wiele tysięcy setek wspomnień."Elizka". To właśnie ona sprawiła, że strach minął. To nielogiczne, ale poczułam jej obecność. Poczułam, że jest tu ze mną. Otworzyłam karton, a w nim znalazłam jej stare zabawki, ubranka, zdjęcia i jej ukochanego misia, z którym co noc spała i który zawsze towarzyszył jej gdy się bała. Wiedziałam, że to on mi teraz pomoże. Uśmiechnęłam się do wszystkich tych rzeczy, a po moim policzku powoli spłynęła łza, niczym kropla krwi. Spakowałam je z powrotem do kartonu, ale misia postanowiłam zatrzymać. Wzięłam go do lewej ręki a w prawej trzymałam latarkę. Świeciłam nią to w lewo, to w prawo gdy wreszcie na samym końcu pomieszczenia, dostrzegłam stare drzwi. Powoli, nie spiesząc się nigdzie i jakby idąc boso po kwiecistej łące, szłam w ich kierunku.
 
                                                           #Oczami Dawida#

Poranek był cudowny, wreszcie w domu. Jest idealnie. Dobrze jest mieć świadomość, że jest przy mnie Ange.. Gdzie ona jest? Spojrzałem na podłogę z jednej strony łóżka jak i z drugiej myśląc, że z niego spadła, ale jej nie było. O jaaa, przecież ona jest na strychu, dostanie zawału! Zerwałem się z łóżka i pobiegłem w stronę strychu, chwyciłem za klamkę od drzwi do niego prowadzących i poczułem jak bym w kogoś uderzył... Koło mojej nogi doturlała się oświecona latarka, wziąłem ją do rąk i poświeciłem na podłogę.
-Ał. - Spostrzegłem leżącą na ziemi Angelikę.
-Kochanie przepraszam, nic Ci nie jest? - Od razu przykułem do niej i przejechałem ręką po jej policzku.
-Nie wszystko w porządku, chodźmy stąd. - Wzięła do ręki leżącego obok niej skurzonego misia.
-Po co to? - Spytałem robiąc zdziwioną minę.
-To Elizki.. - Odparła smutnie, patrząc na zabawkę.
"Przepraszam" chciałem powiedzieć, ale postanowiłem nie pogarszać sprawy. Skąd ona go wzięła? To pytanie nieustannie krążyło po mojej głowie. Objąłem ją delikatnie, trochę zmartwiony patrząc na jej smutną twarzyczkę gapiącą się ciągle tylko na tego biednego misia. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiliśmy, zostawiając ją na tym starym i strasznym strychu, sami nie wiedząc co tam się znajduje. Chociaż teraz myślę, że były tam pamiątki po jej siostrze. Nie dobrze jest wracać do takich wspomnień zwłaszcza, z jej słabym sercem. Muszę coś zrobić, żeby przestała o niej myśleć. W salonie wszyscy spali, to na samej podłodze, to na kanapie. Zatrzymała się przed tym całym bałaganem, rzuciła na to wszystko wzrokiem i potem znów popatrzała bezsilnie na misia. Narzuciłem na nią swoją bluzę i chwyciłem za dłoń wyprowadzając na podwórko. Dopiero gdy wyszliśmy przed dom i ona stanęła na stopień wyżej na schodach przede mną tak, że była tej samej wysokości co ja, popatrzała na mnie i rozejrzała się dookoła.
-Dlaczego tu wyszliśmy?. - Pytała słodko jak skrzywdzony szczeniaczek.
-Nie wiem, tak jakoś pomyślałem. - Zbliżyłem swoją twarz do jej i delikatnie pocałowałem, cieszyłem się bo wywołało to na jej twarzy uśmiech.
-Więc już nie odwracaj się, potrzebuję namiętności,tylko Ty możesz mi ją dać,zabierz wszystkie myśli złe, niepoukładane sprawy,razem przecież pokonamy świat. - Zaśpiewałem wymyślając tekst na bieżąco. Wzruszona zbliżyła swoją twarz do mojej by mnie pocałować, ale nie pozwoliłem jej na to, wziąłem ją szybko na barana i zacząłem biegać w samych papuciach, po tym śniegu.


-Hahaha misiek puść mnie bo się wywalisz-Krzyczała.
-Nie-e! -Śmiałem się.
-Hahaha Daaawid wywalimy się.
-Nie praa!.... - W tym momencie poślizgnąłem się na zamarzniętej kałuży i spadliśmy oboje na śnieg.
-Hahahah ciapa! - Wturlała się i usiadła na mnie okrakiem przysypując mi twarz śniegiem.
-Pff przestaań! - Robiłem minę wkurzonego dzieciaka, której chyba i tak nie było widać.
-Boo?! - Droczyła się ze mną.
-Bo to! - Tym razem pozycje się zmieniły i to ja siedziałem na niej okrakiem.
-Hah złaaź gruba świnio! - Próbowała mnie zepchnąć, ale niestety na jej nieszczęście miałem więcej siły od niej.
Gdy już miałem jej odpowiedzieć, z mojej kieszeni wydobył się dzwonek telefonu, wyciągnąłem go, ale nie zeszedłem z niej, nie ma tak łatwo, przyłożyłem komórkę do ucha i trochę się zdziwiłem.
-Tak Dawid Kwiatkowski, jest obok już ją daje. - Podałem telefon Angelice, która miała zdziwioną minę, wyglądała tak trochę śmiesznie, co wywołało u mnie uśmiech.
-Halo? - Powiedziała.

OGROMNIE WAŻNE!

Kochani...
Ma być rozdział 67 nie ma 66. Mówiłam, że w święta będę dodawała regularnie. Chyba nie co przeceniłam swoje możliwości. Jeżdżę po sklepach i ciągle dokupuję tylko prezenty. Potem je pakuje. Potem znowu jadę po kolejne. Piekę babeczki. Jadę po prezenty. Sprzątam. Jadę po prezenty. Idę do babci ubrać choinkę.. I tak w kółko. Próbuję znaleźć choć chwilkę na napisanie rozdziału, ale kiedy siadam do komputera, żeby go napisać, od razu ktoś woła "Angelika choć na chwilkę!" - I muszę mu pomóc. Musicie zrozumieć, że mam też własne obowiązki a nie tylko siedzę przy komputerze i gapię się w ekran... Rozdział pojawi się jeszcze dziś, jakoś to zrobię obiecuję... Naprawdę zrozumcie to, że nie potrafię się rozdwoić i blog teraz nie jest najważniejszy... Przepraszam was.

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 65

Misiaczki!
Dziś wigilie klasowe, wzruszający czas, zwłaszcza dla tych, którzy przeżywają tą wigilię ostatni raz ze swoją klasą. Dla takich osób mam radę. Nie patrzcie na to, czy lubicie daną osobę, czy nie, podzielcie się z nią tym opłatkiem :)  Za niedługo, tradycyjna i normalna wigilia, razem z rodziną a po niej nowy rok. To cudowny czas, kocham święta <3 !  Wolę ja od lata osobiście, a wy? :) Macie jakieś plany na nowy rok? :D Ja jadę do przyjaciółki, u niej zawsze jest ciekawie.. Hahah bo ma ciekawą okolicę :D :P Nie wiem co mam dziś jeszcze napisać, więc na razie to tyl... A wiem! :D Pytacie się kiedy ten dzień z czytelnikami, kiedy będziemy prowadzić tą konwersacje. Napiszcie w komentarzach kiedy ją chcecie i np. ktoś napisze, że chce czwartek i wy też go chcecie, to napiszcie pod tym komentarzem, że jesteście za tym czy jak tam chcecie :D Już teraz, życzę wam zdrowych, spokojnych i radosnych świąt <3 ! :*


                                                              #Oczami Dawida#

    -Chłopaku nie skacz! - Krzyczeli. Dla mnie ich zdanie nie miało żadnego znaczenia. I tak skoczę, i tak umrę, ale coś mi ciągle nie pozwala. Jakby ktoś trzymał mnie za nogi i błagał, abym tego nie robił. Tylko że, chcę ją z powrotem zobaczyć, przytulić. Brakuje mi jej widoku, tylko tam ją mogę znów ujrzeć. W tym pięknym świecie, wśród śpiewu aniołów i oślepiającego blasku bajkowego otoczenia.
-Dawid... - Usłyszałem ciche szepnięcie. - Dawid nie rób tego, proszę. - Dostrzegłem na mojej ręce jej delikatną i małą dłoń, którą mnie gładziła. - Słyszysz Dawid? - Słyszałem jej szybkie i niespokojne bycie serca. - Cofnij się. - Nie przestawała. Nie odpowiadałem jej, więc wyszła przede mnie. Wtuliła się mocno, bo gdyby stanęła normalnie, spadła by. Patrzałem prosto w jej czerwone i zmęczone od płaczu oczy.
-Nie boisz się, że spadniesz? - Uśmiechnąłem się.
-Ufam Ci. - Łza, spłynęła bo jej szarym policzku. Stała tak bezbronnie. Nie wiem jak to możliwe, że żyje. Być może, to już niebo. Tak ono wygląda? By było idealnie.. Zbliżyłem swoje usta do jej i delikatnie pocałowałem. Ona z ulgą odetchnęła i kontynuowała pocałunek najwspanialej jak potrafiła i nie przestawała tego robić. To cudowne uczucie, mieć kogoś takiego który nie względu, na to jak daleko się znajduje i co robi, przyjdzie do Ciebie w każdym momencie i wesprze Cię, pocieszy, po prostu będzie. Nie muszę iść do nieba by ją zobaczyć i żyć z nią w spokoju, ona jest moim aniołem tu, na ziemi. Po pocałunku, wyszła z moich ramion i prawdopodobnie zapomniała gdzie jest, odchyliła się do tyłu i zaczęła spadać. W porę złapałem ją za dłoń i wciągnąłem z powrotem na dach budynku.
-Moja niezdaro. - Rzuciłem z uśmiechem gdy położyłem sobie ją na kolana.
-A ty jak zwykle mnie ratujesz. - Niewinnie się uśmiechnęła.
-To ty pierwsza mnie uratowałaś. - Wziąłem ją na ręce, wstałem i cmoknąłem w czoło.
-Widzisz uzupełniamy się. - Parsknęła śmiechem.
-Ale gdyby ktoś pytał, to ja uratowałem Ciebie! - Udałem oburzonego, co zawsze ją rozbawiało, jak i tym razem.

                                                             #Oczami Sebastiana#

    Zadzwoniła i odezwała się swoim piskliwym głosem, ona żyje. Nie wierzę w to. Niesamowite, jak przez jedne wakacje wszystko się zmieniło. Oglądaliśmy wszyscy  telewizję, przejęci tym co właśnie dzieje się w Hiszpanii. Dawid chce się zabić, z poczucia winy. To on w ogóle ma uczucia? Prawda, widząc go jak próbuje się zabić, poczułem się jak kretyn, że tak o nim mówiłem i mówię, ale nie przestanę. Logiczne jest to, że moją siostrę kocham najbardziej i muszę ją chronić. Bogu dzięki, oboje żyją. Wyłączyli transmisję na tym jak Dawid niósł ją na rękach nie odrywając od niej oczu. Oby teraz tylko szybko wracali. Pomimo tego, jak bardzo nienawidzę po tym wszystkim Kwiatkowskiego, chcę obu ich zobaczyć i przywitać się z nimi. No bo oni w końcu nie wiedzą, że gdy wrócą mają kolejny problem na głowie, a właściwie Angelika, ale mam nadzieje, że Dawid jej w tym pomoże.
    Dzwoniłem do Dawida i za pół godziny mają być w domu. Nikt nie wiedział, jak przywitać dwójkę można tak powiedzieć samobójców, przez co wybuchła wielka awantura.
-Musimy schować się za meblami, wyskoczyć jak wejdą i całą grupą się przytulić! - Przekrzykiwała wszystkich uparta Karolina.
-Nie bo trzeba stać i czekać na polu zanim przyjadą! - Krzyczała zdenerwowana Głuszko.
-Przecież najlepiej będzie jak, po prostu posiedzimy poczekamy i przywitamy ich normalnie.
-Deny! - Wydarły się na niego równocześnie dziewczyny.
-To ma być coś rozumiesz? - Trzepnęła go w głowę Julka.
-Okej, okej nie bij. - Odpuścił.
Wszyscy nieustannie się przekrzykiwali i próbowali dojść do porozumienia, ale bez rezultatu. Nie było słychać nic więcej oprócz krzyków i wrzasków. Później i ja dołączyłem do tej kłótni bo byłem za pomysłem Magdy, co nie podobało się Julce, która twierdziła, że jako jej chłopak powinienem stać po jej stronie.
-BIGOOOS!!!! - Wydarł się na cały dom męski głos, przerywając wszystkie kłótnie i wrzaski.
Cała nasza banda obróciła się w stronę drzwi gdzie stał Dawid i Angelika z walizkami, cali w skowronkach. Już wiadomo kto normalny w celu przerwania kłótni krzyczał "Bigos!". No kto jak nie Dawid?
-Sebastiaan! - Pisnęła Angelika i rzuciła się biegiem piszcząc w moją stronę. - Tęskniłam. - Mruknęła, gdy już znalazła się w moich ramionach.
-BIGOOOS!!! - Wykrzyknął ponownie Dawid.
-Dawid debilu, czego ty chcesz? Przecież jest już cicho? - Skomentowała niezadowolona Głuszko.
-No ja wiem, ale ja chcę bigos, gdzie Pani Joannaaaa?! - Wybiegł z pomieszczenia.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i jak to zawsze bywało, kanapę pozostawiliśmy pustą i usiedliśmy na podłodze na naszym ulubionym dywanie i zaczęliśmy wszyscy rozmawiać, a potem oglądać filmy. Później dołączył do nas Dawid z miską bigosu i wyszliśmy z założenia, że za nim tęsknił najbardziej, no cóż, miłość to miłość - nawet do bigosu. Angelika usnęła po pół godzinie rozmów z nami. Zwinęliśmy ją więc w dywan i wynieśliśmy na strych. Będzie miała wspaniałą pobudkę, ponieważ oglądaliśmy film, w którym właśnie na strychu zabijali ludzi. Rano będzie ciekawie zwłaszcza, że po tym jak już ją tam zamknęliśmy, to nie wiemy kto wziął i gdzie się podziały klucze od strychu...

+ Rozdział króciutki wieem, ale chciałam szybko dodać :c ii przez to zmaściłam końcówkę, ale spokojnie teraz święta, więc będę mogła to poprawić

środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 64

                                      
Kochani!
Jeżeli ktoś nie widział, pod ostatnim rozdziałem, zaistniało wiele nieporozumień. Jeżeli ktoś jest tym zainteresowany może poczytać komentarze :))) Chciałam tylko teraz oficjalnie, wytłumaczyć i przede wszystkim przeprosić. To mój błąd, że się pomyliłam. Wynika to z mojego przemęczenia i braku czasu, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie. Nie mogę się doczekać świąt, ponieważ wtedy będzie już prawdopodobnie normalnie :D Chodzi o to, że rozdziały będą dodawane tak jak mają być dodawane czyli co dwa dni :* Postaram się, aby tak było. A wam życzę udanego czwartku ;D ;* <3

                                        
                                                                  #Oczami Angeliki#
  
     Przez cały lot do Polski rozmyślałam nad tym wszystkim. I doszłam do wniosku. Jaka ja byłam głupia? Pokłóciłam się z Dawidem o dziecinną rzecz przez co chciałam polecieć z powrotem z Hiszpanii do Polski pomimo tego, że za 3 dni, wracamy wszyscy? Nie wierzę. To było niedojrzałe i bez sensu wiem o tym. Całe szczęście, dojście do tego wniosku nie zajęło mi dużo czasu i nie poleciałam do Polski. Owszem, wsiadłam do samolotu, ale w połowie drogi, przemyślałam wszystko i wysiadłam we Francji w mieście Toulouse. Porozumiałam się z nieznanym mi francuzem po angielsku i on wskazał mi samolot prosto do Hiszpanii, który ląduje  15 kilometrów od naszego hotelu. Bez zastanowienia, poprosiłam go jeszcze, żeby kupił mi bilet, rzecz jasna, dałam mu na niego pieniądze. Gdy ten miły i sympatyczny Pan dał mi go do ręki, od razu cała rozpromieniałam, zaprowadził mnie na lotnisko, gdzie wsiadłam do samolotu i już spokojna powoli wracałam do przyjaciół. Spojrzałam jeszcze na mój telefon. Zupełnie o nim zapomniałam... Pamiętam doskonale, że tamtego dnia byłam wściekła i wyłączyłam go. Szybko i sprawnie od razu z powrotem uruchomiłam go i co wcale mnie nie zdziwiło, moim oczom ukazały się setki nie odebranych połączeń, jak i nie odczytanych sms-ów. Lecz postanowiłam, że nie będę ich czytać, zrobię im niespodziankę i wytłumaczę się na miejscu w hotelu, w końcu i tak lada moment lądujemy. Z racji tego iż nie można mieć włączonych urządzeń elektrycznych, o czym poinformowano mnie i resztę pasażerów wcześniej, wyłączyłam telefon i wsadziłam do torebki. Nie lubiłam latać samolotem, więc wtedy moim głównym celem stało się usiłowanie zasnąć.
    Wchodząc do hotelu, wszyscy mijający mnie ludzie, jak i recepcjonistka patrzeli się na mnie zmieszani. Bez powodu, ale bawiło mnie to. Gdy doszłam do naszego mieszkania,, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
-Niespodzianka! - Wykrzyknęłam szczęśliwa, ale od razu zrobiło mi się wstyd.
-Kim Pani jest?! - Krzyczała obca mi dojrzała kobieta, chowająca się za prawdopodobnie swoim mężem.
-Yghh.. Przepraszam Państwa strasznie, ale chyba się pomyliłam... Czy to mieszkanie numer 073? - Skrzywiłam się, jakby upokorzona.
-Dokładnie tak! Niech Pani już wyjdzie. - Niemiło i z wyrzutami odparła pospiesznie kobieta.
-Dobrze, naprawdę przepraszam, ale mogę mieć jeszcze jedno pytanie? - Zrobiłam krok do tyłu, gdybym zaraz miała uciekać..
-Nie, idź już małolato! - Wykrzyknęła oburzona.
-Chwileczkę kochanie, niech spyta i już pójdzie. - Gładził ją po ramieniu, wysoki i przystojny mężczyzna. - O co chodzi? - Pytał spokojnie.
-Czy Państwo dawno wynajęli już to mieszkanie? Bo ja jakieś 2-4 dni temu, mieszkałam tu jeszcze z przyjaciółmi. - Tłumaczyłam przejęta.
-Ależ tak, my dopiero dziś z rana się tu wprowadziliśmy. - Uśmiechnął się serdecznie.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie i zorientowałam się, że jest godzina 19:48, jeny już tak późno?
-Too ja już pójdę, dziękuję i przepraszam! - Rzuciłam i wybiegłam poddenerwowana z pokoju.
Przestraszona zaczęłam grzebać w swojej torebce w poszukiwaniu telefonu, czy naprawdę zawsze wtedy kiedy się spieszę nie mogę go znaleźć? Gdy wreszcie już go wyciągłam, włączyłam go i zadzwoniłam do Sebastiana.
-Halo? - Usłyszałam.. głos mojej mamy, zapłakany i zmartwiony. Nie rozmawiałam z nią dwa miesiące... Wróciła z Rafałem już z tej pracy z Niemiec?! To niemożliwe, dlaczego nikt nic mi nie... no tak... ale kiedy?!
-Ma..Ma..Mamo? - Nogi zaczęły mi drżeć.
W telefonie zapadła głęboka cisza, słyszałam tylko swoje bicie serca, od razu zrozumiałam, że musiało się coś stać.
-Angelika...? - Jej głos, był pełen nadziei.
-Ma.. Tak mamo to ja.. - Moja odpowiedź była bardzo szybka.
-Kochanie nie wierzę! To cud! Boże jakiś ty wspaniały! Kochanie gdzie jesteś?! - Musiałam odsunąć słuchawkę od ucha bo krzyczała tak głośno, że ktoś stojący dwa metry ode mnie mógł ją usłyszeć.
-W Hiszpanii mamo, a gdzie są moi przyjaciele? - Słyszałam u niej jakiś szum, to dziwne.
-W Hiszpanii! Dziecko jakim cudem!? - Cieszyła się. - Rany boskie... - Dodała po chwili.
-Coś nie tak?- Nie brzmiała normalnie, co tam się dzieje? - Mamo.. Halo mamo, słyszysz mnie, jesteś? - Niepokoiłam się, słyszałam głosy, a ona nie odpowiadała.
-Angelika gdzie ty jesteś?! - Krzyczała pośpiesznie, jakby chodziło o śmierć i życie.
-No w hotelu w holu.. - Mówiłam zdezorientowana.
-Tam jest telewizor prawda?! Włącz natychmiast Polsat! - W tle było słychać płacz i piski.. I nie wiem czy dobrze do mnie dotarło, ale ktoś wypowiedział zdanie "Ja pier*ole Dawid nie rób tego, słyszysz ku*wa?!". Zainteresowana sytuacją i mająca złe przeczucia, złapałam za pilota i przełączyłam kanał na Polsat. "Transmisja na żywo" - O co chodziło? Ktoś stał na wieżowcu, pod którym stał tłum ludzi,boże ten człowiek chce chyba skoczyć. Szybko pogłośniłam telewizor i wyraźnie słyszałam głos reporterki.
-Proszę Państwa, znany w Polsce idol tysiące nastolatek Dawid Kwiatkowski, tu i teraz w Hiszpanii chcę popełnić samobójstwo. Stanął na najwyższym w okolicy wieżowcu i chce z niego skoczyć, czy ratownikom uda się go przekonać, by tego nie robił? - Patrzałam ślepo w telewizor, nie to nie może być prawda.
-Dawid nieeee...nieeeee!! - Płakałam, przy mnie stało pełno ludzi, patrzało na telewizor i na to co się dalej stanie. Dusiłam się łzami, miałam wrażenie, że zaraz się w nich utopię. Strach, był w każdej części mojego ciała.
-Dawid myśli, że nie żyjesz Angelika! - Krzyczał z telefonu w mojej kieszeni Wrzosek, nie rozłączyłam się, zapomniałam..
-Boże Dawidd! - Wybiegłam z hotelu i spojrzałam w górę, było ciemno, ale bez problemu zauważyłam najwyższy wieżowiec w okolicy. Biegłam chyba szybciej od zawodowców. Ściskało mi żołądek i było mi słabo. On nie może zabić się z myślą, że ja nie żyję. Przecież to jak w tych idiotycznych filmach! Tylko czy ja zdążę na czas? Dawid proszę nie rób głupot. - Mówiłam w głębi duszy. Jak mogłam choć chwilę pomyśleć, żeby odejść od mojego całego świata?! Przecież ja nie potrafię bez niego żyć, dlaczego on to robi?! Boże dokładnie... On nie potrafi beze mnie żyć, muszę go uratować, muszę się mu pokazać! Z piskiem opon, przed moją twarzą zatrzymał się samochód, nawet już nie patrzałam na drogę, tylko w niebo i obserwowałam czarną postać.
-Dawid! - Krzyczałam najgłośniej jak potrafię, cały czas go obserwując. - Dawid! - Nie przestawałam.
Wychyla się i patrzy w dół, zbliża się do krańca budynku, boże Dawid, nie rób tego, kocham Cię Dawid, nie odchodź, proszę...

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 63

     Kochani, ja was przepraszam, że rozdział tak późno się pojawił :c Ale mimo tego, że jest weekend, mam prywatne sprawy do załatwienia, i uwierzcie trudno znaleźć mi jeszcze czas na napisanie rozdziału. Nie chodzi mi tu o to, że nie mam na to czasu i nie będę pisać albo, że robię to z przymusu, tylko, że też jestem człowiekiem i musicie zrozumieć, że czasem rozdział będzie się spóźniał nic na to nie poradzę :((
   Wszystko wskazuje na to, że 17 (środa) jadę na podpisywanie płyt do Katowic aaaaaa <3 Czy wy też jedziecie? :D Może z kimś się spotkam? ;p Mam taką nadzieje. Pamiętacie, jak żaliłam się wam, że płyta nie przyszła? Nie przyszła na dal ;p Ale nie przejmuje się tym, bo zamówiłam nową na Saturnie i bodajże już a tą środę do mnie dotarła, razem z bransoletką hahaha :D


To z boku u góry to oczywiście nie cały mój zbiór rzeczy z Dawidem, ale to te najważniejsze, kiedyś dam wam zdjęcie całego ;p Kocham <3 :*





                                          #Oczami Sebastiana#


Nie wiem, co mam o tym myśleć. Ale chyba zaraz zabiję tego gnoja! To przez niego, ona wyszła, i ubzdurała sobie jakieś rzeczy! Mogłem za nią iść... Ale to teraz bez znaczenia. Dlaczego ona jest z tym dup*iem? Nie rozumiem jej. I on ma teraz jeszcze czelność, jechać w miejsce, w którym umarła, brzydzę się nim. Po co on tam chce jechać? Przecież wiadomo, że jest 1% szasns, że ona żyje. A rodzice? Co oni powiedzą? Nawet nie mogę o tym myśleć, to żałosne, jak ja mogłem pozwolić jej być z takim j*banym ped*łem? Jeszcze tu idzie, niech śpi na swoim łożu, idiota.
-Nie mogę przestać o tym myśleć, że pozwoliłem jej wtedy wyjść, jakim jestem chu*em - Usiadł obok mnie i poprawił bez silnie grzywkę.
-No to nie myśl, najlepiej się zabij jak ona, w ogóle to weź spierd*laj okej? - Spojrzałem na niego, był zdziwiony, co za debil..
-Wrzosek, o co Ci chodzi? - Spoważniał.
-O co mi chodzi? Zabiłeś mi siostrę skur*ysynie! - Popchnąłem go a on upadł na podłogę, uderzając głową o siedzenie.
-Wrzosek idioto uspokój się wszyscy jesteśmy źli, ale ty przesadzasz! - Darła się Julka, masując głowę Dawida.
-Tak widać, jesteś jak wszystkie, wolisz tego sławnego "Dawida Kwiatkowskiego"... - Mruknąłem.
-Słucham? Sebastian uspokój sie okej? - Mówiła. Nie chciałem się już z nimi kłócić. Poszedłem spać.

                                                      #Oczami Dawida#

Byliśmy już prawie na miejscu, choć wcześniej pokłóciłem się z Wrzoskiem, nic z tego sobie nie robiłem. Nie mogę mówić, że to moja wina, chociaż wiem, że tak jest. Bo wykończę się, a nie mogę tego zrobić, muszę być dla niej. To trudne, nie wiem co mam o tym myśleć. Zeszłej nocy wylałem kilogramy łez. Chcę ją zobaczyć żywą, móc ją przytulić i powiedzieć "Kochanie przepraszam." Nic więcej teraz nie potrzebuję, choć do końca życia, miałabym jej nie widzieć, chcę wiedzieć, że żyje.
-Wysiadamy. - Oznajmił Igor, odciągając mnie od przemyśleń.
-Dawid choć. - Prosiła mnie Sara.
-A co jeżeli ona... - Z moich oczu spłynęła łza i bezsilnie spojrzałem na stojącą przede mną dziewczynę.
-Wtedy i tak będzie na zawsze, tu. - Wskazała na swoje serce.
Zacisnąłem twardo oczy, wziąłem Sarę mocno za dłoń i wysiedliśmy z busa.

-Czego Państwo chcą?! - Mówił jeden z bandy ochroniarzy, którzy pilnowali by nikt nie dostał się na miejsce wypadku.
-Chcemy wiedzieć czy nasza znajoma żyje! - Tłumaczył Grzesiek.
-Przykro mi, znajomym mogę powiedzieć tylko tyle, że akcja poszukiwawcza przebiegła szybko i pomyślnie, a wszystkie osoby lecące tym samolotem nie żyją. Na szczęście, w bardzo szybkim czasie jak mówiłem, udało nam się znaleźć ciała zmarłych.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie z rozczarowaniem , mi zrobiło się słabo i serce zaczęło bić szybciej, ale dopóki nie zobaczę jej ciała, będę myślał, że żyje, tak łatwo się nie poddam. Wyciągnąłem szybko z portfelu jej zdjęcie i pokazałem ochroniarzowi.
-Czy jej ciało też znaleziono? Ma 16 lat. - Te słowa, z trudem przechodziły mi przez gardło, nigdy nie czułem się jak dziś.
-Takich informacji możemy udzielać tylko rodzinie. - Oznajmi ochroniarz.
-Zaraz, zaraz, ja ją widziałem, rozmawiałem z nią przed lotem,tak to ona! Miała na imię Ange... Angel? Nie Anmerida? Nie mogę sobie przypomnieć. - Mówił jakiś stary i gruby facet.
-Angelika! - Wykrzyknąłem w jednej chwili. - Leciała tym samolotem? - Spytałem.
-Właśnie Angelika leciała, leciała, mówiła, że pokłóciła się ze swoim chłopakiem i, że chce wrócić do Polski. - Tłumaczył.
-Czy to znaczy, że... - Zapytałem.
-Tak, przykro mi, ale wszystko na to wskazuje, znaleźliśmy ciało jednej bardzo młodej i ładnej dziewczyny, była bardzo podobna do niej, niech któryś z nich, pójdzie na identyfikacje ciała. - Odwrócił się ku swojemu koledze.
-Ja mogę pójść.. - Stwierdził Pilewicz, powinniśmy to zrobić ja lub Wrzosek, ale oczywiste wiedział, że żaden z nas nie da rady.
-Nie wytrzymam. - Powiedziałem i pobiegłem w nieznanym kierunku.

                                                #Oczami Sebastiana#

Nie mogę w to uwierzyć, moja mała siostrzyczka nie żyje, nie ma jej. Poleciała tym pieprzonym samolotem sama, i nie miała się nawet komu wyżalić więc mówiła o wszystkim, jakiemuś obcemu facetowi. Wszyscy zwątpiliśmy. Dlaczego akurat ona? Każdy zadawał sobie to pytanie, to niedowierzania. Teraz nie ważne było czy to chłopak, brat, kolega,koleżanka, wszyscy płakaliśmy. Usiedliśmy na jakiś polach na górce i wszystko widzieliśmy z góry. Patrzeliśmy, na wciąż gdzieniegdzie palący się wrak samolotu, przy którym chodzili ludzie przypominający mrówki.. Chodzili wokół tego wraku, jakby nic się wielkiego nie stało. W jednym momencie, zaczął padać deszcz, pioruny waliły raz po razie. Nawet w niebie opłakiwali jej śmierć, nawet w niebie, złościli się, że sami  nie zdołali jej uratować. Nawet w niebie, w tym jakże cudownym znanym z opowieści raju, nie będzie miała tak dobrze, jakby miała, tutaj, wśród nas...

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 62

Wprowadzam coś takiego w tym rozdziale jak np. #Oczami Dawida# - Znaczy to, że teraz opowiadanie będzie, tak jakby widziane/opowiadane przez właśnie tą osobe która będzie tu pisana #Oczami .... (Imie danej osoby)# Nie będzie to w każdym rozdziale, ale dziś akurat tak wyszło :D Kochani, a ten dzień rozmawiania z czytelnikami w jakiś dzień świąt, czo wy na to ? :* <3 Mówicie co tam dostaliście na święta oki? :D Jest krótszy niż planowałam, ale musiałam rozdzielić go na dwa :D


                                                      # Oczami Angeliki #


Wyszłam z hotelu, było okropnie zimno, a wszędzie było pełno pianych typów. Jakoś nie obchodziło mnie to, że coś do mnie mówili. Wyciągam tylko z torebki, papierosy i wzięłam jednego do buzi, po czym odpaliłam i zaczęłam zachłannie palić. Poczułam jak któryś z tych facetów chwycił mnie za ramie, obróciłam się tylko i walnęłam go z  "liścia". Zakręcił trochę głową i coś mruczał pod nosem, ale zaczęłam iść dalej.
-Angelika! - Zawołał jakiś znajomy głos, obróciłam się i ujrzałam Grześka z Patrykiem, stojących pod jakimś monopolowym. -Chodź! - Wołali.
Spojrzałam jeszcze raz, na drogę którą chciałam wcześniej iść i znów w kierunku chłopaków, w końcu poszłam do nich. Oni również, powoli szli w moim kierunku. Gdy doszłam od razu przytuliłam Nowickiego, a do Patryka podeszłam powoli, schyliłam się, bo był on na wózku, po czym powoli zbliżyłam swoją twarz do jego, i dałam mu całusa.
-Co ty robisz..? - Miał zdziwione i jednocześnie pełne radości, szkliwiące się oczy. -Nie zasługuje na to.. - Dodał po chwili oddechu.
-Wiem, ale wyjeżdżam i chciałam się pożegnać. - Poprawiłam torebkę i włożyłam dłonie do kieszeni kurtki.
-Jak to WYJEŻDŻASZ?! - Szybko zapytał Grzesiek.
-Nie chcę o tym gadać, wracam po prostu do Polski. - Uśmiecham się do nich, starając się powiedzieć przez ten gest, że to nic takiego, nadaremnie...
-Ale, ty.. Pokłóciłaś się z kimś?.. Z Dawidem? - Zadał pytanie przyglądający się rozmowie z boku Pniewski.
-To na prawdę nie ważne, chcę już wrócić, tęsknię za domem i tyle.. - Moje przekonywanie, wiele nie dawało..
-Może pojedziemy z tobą? - Zaproponował z szerokim uśmiechem na twarzy Nowicki.
-Chcę sama, proszę nie utrudniajcie tego, mam kluczyki od busa, zawieziecie mnie na najbliższe lotnisko? - Zmęczona rozmową, mówiłam już od niechcenia.
-Dobrze, ale możemy poczekać z tobą na samolot czy to też problem? - Zdenerwowany Grzesiek, ruszał nerwowo prawą nogą.
-Proszę... - Mówiłam.
-Okej chodź. - Wyrwał mi kluczyki z rąk, i zaczął iść szybko w kierunku busa.
Lotnisko było jakieś, 15-20 minut drogi od hotelu, więc dosyć szybko tam dojechaliśmy. Prosiłam ich jeszcze, żeby nikomu nic nie mówili. Chłopcy wysadzili mnie pod lotniskiem , pożegnałam się z nimi i niechętnie odjechali. Samolot miał odlecieć za 15 minut.


                                                       # Oczami Dawida #


Od razu kiedy wyszła, żałowałem wszystkiego, że potraktowałem tak ją i ich... No i ich zdążyłem przeprosić a ją niestety nie. Ona najbardziej ucierpiała - Tłumaczyli wszyscy. No i mieli racje, w końcu ona nie pocałowała Wrzoska ani on jej, nie dałem jej  tego wytłumaczyć, tylko jak dziecko zwalczyłem ogień-ogniem. Z resztą jak zawsze. Czekałem aż przyjdzie, ale nie przychodziła. Później przyszli Grzesiek i Pniewski, wszyscy z nadzieją wypytywali ich, czy jej nie widzieli. Wyglądali na zdziwionych i mówili, że nie. Choć nie wyglądało to zbyt wiarygodnie, uwierzyłem im. Było już późno, godziny leciały a jej ciągle nie było, 1...2...3... Wszyscy już spali, i do tego samego namawiali i mnie, ale bałem się o nią i nie potrafiłem usnąć, wyszedłem jeszcze parę razy przed hotel, okrążyłem go, ale nie było jej. Dopiero o godzinie 5 rano poszedłem spać, zmęczony wszystkim. Chociaż nie usnąłem celowo, miałem za zamiar czekać na nią, więc usiadłem na fotelu w dużej sypialni, ale niestety sam nie wiem kiedy usnąłem.
Wstałem rano, i nie wiedziałem gdzie jestem. Po dłuższej chwili, zorientowałem się, że to ta ogromna sypialnia w naszym mieszkaniu. Nikogo już tu nie było, wyszedłem z niej szybko i zacząłem szukać reszty, siedzieli w salonie przed telewizorem i oglądali wiadomości.
-Jest!? - Zapytałem z wielką nadzieją.
-Nie ma... - Spojrzał na mnie zaniepokojony Wrzosek. - Zjemy śniadanie i jej szukamy. - Spuścił głowę.
-Ej patrzcie! - Rozkazała Sara.
W wiadomościach mówili o jakimś wypadku...
- Dziś w nocy o godzinie 5:23 samolot pasażerski spadł w Myśliborzu w woj. zachodniopomorskim. – Na razie znaleziono ciała 7 osób, z czego wszyscy nie żyją, to prawdopodobnie wina pilota. – przyznał w rozmowie Maciek Worach z myśliborskiej straży pożarnej. Dodał także, że wrak został ugaszony i przeszukany, nikogo więcej jak dotąd w nim nie znaleziono. Samolot leciał z lotniska z Hiszpanii do Polski. Łącznie leciało w nim ponad 200 osób. Cały czas trwa akcja poszukiwawcza ciał. - Rafał Brzeźnicki Polsat News.
-Boże.. - Skomentowała Karolina.
-Masakra. - Dodał Sebastian.
-Ja pier*ole. - Powiedzieli chórem Grzesiek i Patryk, spojrzeli na siebie, i wyglądali jakby mieli się zaraz rozpłakać. Pobledli...
-A wam co ? - Skomentował to Sebastian.
Znów na siebie popatrzeli, Patryk walnął ręką z całej swojej siły, zdenerwowany i zawiedziony o stół i wyjechał z pokoju. Został tylko Grzesiek, który patrzał się nieustannie w okno.
-No wyduś to z siebie! - Denerwował się Wrzosek. Wszyscy obserwowali całą rozmowę, łącznie ze mną. Miałem złe przeczucia.
-Angelika... - Powiedział i złapał głęboki oddech.
-Co Angelika?! - Spytał szybko i podszedł do niego. - Powiedz! - Chwycił go za koszulkę i docisnął do ściany. Szarpał go.
-Leciała nim... - Wydusił.
Dziewczyny, zaczęły płakać, chłopacy starali się być twardzi, i by nie wypuścić żadnej łzy wpatrywali się nieżywo w jakiś punkt. Zadzwoniłem do niej, ale nie było sygnału i od razu włączyła się poczta. Zmartwiłem się, ścisnąłem mocno oczy, by się nie rozpłakać, bo ona musi żyć, prawda?
-Pakujemy się. - Rozkazałem.
-Gdzie teraz jedziemy do cholery Kwiat?! To normalnie idealny moment żeby gdzieś k*rwa jechać wież? - Darła się po mnie Dominika.
-Bo ku*wa dla mnie to nie jest w ogóle ku*wa bolesne tak? Chcę jechać tam! Do Polski, rozumiesz?! Do niej, ona musi żyć! - Chyba mówiłem przekonująco bo wszyscy zaczęli się pakować i w ciągu 10 minut, byliśmy już gotowi do wyjazdu. Oddaliśmy klucze od mieszkania, wrzuciliśmy bagaże do busa i ruszyliśmy. Byłem zdruzgotany, czułem żal. Jak  Patryk i Grzesiek mogli nam tego nie powiedzieć? Może zdążylibyśmy ją zatrzymać. Nie mogę o tym myśleć, jest mi słabo. To wszystko musi być nieporozumieniem. Poszedłem do końca busa na swój tron i jak dziecko rozpłakałem się, a najgorsze jest to, że jedynym lekarstwem na mój ból, mogła być tylko ona.

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 61

KOCHAAANI!
Wiecie jaki mam zarąbisty pomysł na kolejny rozdziaał? Ale rozdziele go chyba na dwa. Będzie świetny obiecuje! Wiecie doskonale, że żeby było dobrze, najpierw musi być źle. Więc dlatego taki rozdział. Hhahahah. Wesołych świąt!!! Jesteście cudowni! Jakie dostaliście prezenty? :3 Ja mojego świętego mikołaja przyłapałam na dawaniu mi prezentu rano hahhahah, chyba nie wiedział, że nie śpię xd I do telefonu dodał okropnie  miękki koczyk <3
+Widzieliście piosenkę z udziałem Dawida i Michała "Kocham te święta" ? - Oglądnijcie, dziś premiera!


-Dawid kocham Cię. - Powiedziałam szybko, przestraszona. Chłopak obrócił mnie prędko i ścisnął z całej siły oczy po czym pocałował. Gdy je otworzyliśmy. Myślę, że obu nam zrobiło się słabo. Pisłam i odskoczyłam do tyłu, uderzając głową o ścianę. Upadłam na podłogę chwyciam twarz w dłonie i przerażona  spojrzałam do góry.
-To wy!? - Wydarł się Dawid.
-Hhahahahahahhahaahahahahah. - Śmiali się wszyscy i siadali na podłodze, chwytając się za brzuch, nie mogąc przestać się śmiać, i usiłując złapać powietrze. Jednocześnie ściągając maski.
-Gdybyście widzieli swoje miny! - Płakał Daniel. - Wy hahahahah .- Nie potrafił, wypowiedzieć żadnego słowa.
-Cholera, to takie śmieszne?! Ja myślałam, że tu wyskoczy jakiś gościu z tasakiem i nas zabije, a to wy! - Po chwili nawet sama zaczęłam się śmiać, a ze mną Dawid, siedzieliśmy na podłodze śmialiśmy się i nie mogliśmy na siebie patrzeć. Wyskoczyli na nas w maskach. Nie wiem w ogóle skąd oni je wzięli, ale prawie dostałam zawału.
-Po co to zrobiliście? - Pytał Kwiatkowski kiedy wszyscy już trochę się uspokoiliśmy. Ale u nich znów to wywołało śmiech, i kolejne dziesięć minut się śmiali/płakali nawet nie wiem jak to nazwać. Wiem tylko, że wyglądało to komicznie.
-Chcieliśmy wam pokazać kto tu rządzi, za to co zrobiliście haha. - Szczerzył się do mnie Sebastian.
-Czyli nie jesteś zły? - Zrobiłam maślane oczy i zamrugałam parę razy. Następnie zaczęłam szybko obracać głową i spuściłam ją w dół.
-Jak mam się gniewać na moją myszkę? - Doczołgał się do mnie i cmoknął w policzek. Delikatnie chwycił za dłoń i przytulił tak mocno, że zaczęłam się dusić.  W naszym towarzystwie, brakowało tylko Patryka i Grześka, gdzie oni byli? Mój mózg, jeżeli go mam bo pewna nie jestem, mówił mi, że to nie odpowiedni moment, aby o to pytać. Dlatego na  razie zostawiłam to nierozstrzygnięte. Dawid z drugiego końca, szerokiego, lecz nie długiego korytarza, patrzał na mnie dziwnie, podczas gdy wszyscy rozmawiali.
-Ej. - Przerwał nasze rozmowy. - Odsuń się od Wrzoska. - Powiedział jak niezadowolony dzieciak, który chce odzyskać swoją zabawkę od kolegi.
-Czemu? - Zaśmiałam się.
-Ja chcę Cię przytulać, a nie patrzeć jak robisz to z Wrzoskiem. - Założył rękę na rękę.
-Głupku, hahah. Przecież Sebastian to mój brat, wiesz czy nie wiesz?
-No ale chodź... - Przekonywał mnie, tym razem mówiąc już poważnie.
-Okej, okej. - Odparłam i próbowałam się wyrwać z uścisku Wrzoska.
-Nie puszczę jej, jest moja. - Tłumaczył Dawidowi, udając przy tym wkurzonego.
-Nie prawda. -Tupał piętami, leżący na podłodze Kwiat.
-To patrz. - Rozkazał i obrócił się do mnie, zbliżył twarz do mojej, a ja zdezorientowana odsunęłam ją do tyłu "Ciii..." - Szepnął mi do ucha. Nie dotknął moich ust, ale zbliżył swoją twarz do mojej najbardziej jak potrafił i zaczął całować policzek, jemu chyba chodziło o to, żeby wyglądało to, jakby mnie całował na prawdę, ale zaczęłam wątpić czy to dobry pomysł. Nagle odlepił się od mojego policzka i odsłonił widok na wszystkich. Nie wiedziałam, czy miałam zacząć się śmiać, czy płakać, ale raczej to drugie. Dawid całował Julkę. Gdy przestali, Julka spojrzała na niego pytająco, a potem zdenerwowana i przestraszona na mnie i Wrzoska. Dawid popatrzał w stronę chłopaka złowrogo i uśmiechnął się irytująco, bo o to mu chodziło. Sebastian był wściekły wstał i zaczął szybko iść w kierunku Dawida, wyglądało to, jakby chciał mi przywalić. Przecież, to nie on powinien być wściekły tylko ja, bo to mnie zdradził, chyba, że chodziło mu o to, że właśnie Dawid mnie zdradził, ale to nie ma sensu, nie był by taki zły. Ja byłam w rozsypce, sama na razie nic nie mówiłam, czekałam na to, co powiedzą oni.
-Ja nie pocałowałem Angeliki! To tylko tak wyglądało chu*u! A ty Julkę to tak?! - Przycisnął go wściekły do ściany.
-Wrzosek puść go do cholery! - Wykrzyczałam zdezorientowana, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
-Fajnie to wygląda, jak przyjaciel całuje twoją dziewczynę prawda? - Przywalił mu z pięści, ale... Sebastian był z Julką?! - Jedziemy. - Chwycił mnie za rękę.
-Czekaj Dawid gdzie?! - Zaprotestowałam zła.
-Jak to gdzie? Do Polski. - Poszedł po torbę i zaczął się pakować.
-Chyba zapomniałeś o jednym... - Skomentowałam jego zachowanie spokojnie, stojąc w miejscu i obserwując to co robi.
-O czym? - Przerwał pakowanie i spojrzał na mnie. W pokoju zapadła cisza.
-O tym, że ja też mam coś do powiedzenia. - Odpowiedziałam krótko.
-Słucham? - Westchnął ciężko.
-Nie będę wybierać po między tobą a przyjaciółmi. Zwłaszcza wtedy - Kiedy oni mają racje. I od problemów się nie ucieka Dawid, powinieneś się już tego nauczyć. - Starałam się nie spuszczać go z wzroku. On też, przez dłuższą chwilę patrzał mi w oczy, ale po chwili przestał i znów zaczął się pakować.
-Czyli nie jedziesz ze mną? - Mówił, nie przestając robić tego co robił i nawet na mnie nie patrzał.
-Nie. - Powiedziałam niesamowicie wnerwiona jego zachowaniem, a w oczach stanęły mi łzy. Widział to, ale mimo to miał mnie gdzieś.... - Pieprz się idioto. - Dodałam pod wpływem emocji a ten spojrzał na mnie już mniej zadowolony. Ja nie tracąc go z wzroku ubrałam na ramie, małą torebkę i wyszłam. Co prawda, chciałam wyjść tylko zapalić, ale po drodze zmieniłam plany. Moje życie jest inne niż życie innych normalnych ludzi, co w moim ciągle coś się dzieje..

+Strasznie krótki i denny, wiem ;c Ale obiecuje, że następny będzie długi i zaj*bisty, bo jak mówiłam mam pomysł :D

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 60

Miśki!

Przepraszam was strasznie, że rozdział tak późno, ale mój tata ma kontuzję, dość dużą i muszę być teraz przy nim, na każde jego zawołanie. Plus dochodzą do tego codzienne problemy... No ale tak, o blogu - W weekend chyba ten, zorganizujemy ten dzień rozmawiania z czytelnikami. Gdzie chcecie tą rozmowę grupową? Faceeebook itp? Napiszcie mi ślicznie proszę. W sobotę mikołaj! :D :D :D Ja już swój prezent dostałam, a mianowicie telefon - LG L9 P760. Pochwalcie się potem co wy dostaliście :D Z tej też okazji, lista, wszyśśśśśśściiiuutkich osób, które choć raz napisały na blogu komentarz, (Lista choć raz osób które skomentowały, pojawia się, bardzo możliwe ostatni raz. Będą inne, te np. najczęściej komentujący i wgl)

1.Natalia Makowska
2.Zu Za
3Ola Iwanek
4.Natalia Horan
5.Angelika Janiszewska
6.Sandra Kapias
7.Olciak M
8.Karolina Klamka
9.Karolina MusicPL
10.Rose Mehr
11.Normalnie Nienormalna
12.Najlepsze vansy w mieście
13.Mo nia
14.Magdalena Malewicz
15.Anabette Shine ~Mój pierwszy anonim krówka.
16.Wercia niewiara
17.Karla ~Anonim
18.Martha ~Anonim
19.Helga Krzesłowska
20.Magda And Natalka
21.Marlena Jabłonka
22.Olaa
23.Klaudia Zakręcona
24.Monia Pasianiak
25.Kwiatonator spis
26.Pati yot
27.Przyjacielska 12
28.Dawid ~ Pierwszy chłopak na blogu.
29.Ieenage Pirtbag (Chyba tak, jeju przepraszam, sama po sobie się odczytać nie umiem :c)
30.Paula Pop
31.Fleur Rebelle

Jeżeli o kimś zapomiałam, pisać i przepraszam :c

Kochani, strasznie proszę, osoby które zostały wymienione wyżej, i czytają jeszcze tego bloga, i nie komentują z różnych powódów, i Ci którzy też komentuja, o komentarz, żebym wiedziała czy jeszcze są, mogą nawet napisać "ajdkasdjkasd" to dla mnie ważne. I więcej komentarzy pisać, jak nie komentowaliście nie musicie :))

SPECJALNE PODZIĘKOWANIA:
DLA:
1.Normalnie Nienormalna
2.Ola Iwanek.
3.Dawid ~ Pierwszy chłopak na blogu.
4.Karla ~ Anonim.
5.Zu Za
6.Olciak M
7.Fleur Rebelle

ZA CUDOWNĄ AKTYWNOŚĆ, CIEPŁE KOMENTARZE, KTÓRE MAJĄ DLA MNIE DUŻE ZNACZENIE, I ZA TO, ŻE SĄ, BYLI, I MAM NADZIEJE, ŻE ZAWSZE BĘDĄ <3

DZIĘKUJĘ WGL WSZYSTKIM WAM <3 KOCHAM WAS ! ;* DZIŚ SPECJALNY DZIEŃ, ROZDZIAŁ 60... NIESAMOWITY SUKCES.
WESOŁYCH ŚWIĄT MISIACZKI! ;*


Patryka wzięli ze szpitala, jeździ na wózku. Nie ma jednej nogi, lekarze mówią, że to cud, że przeżył. Żałuję za wszystko, wierzę mu, ale nie chcę na razie z nim rozmawiać, choć mówią, że najbardziej teraz potrzebuje mnie. Chcę jeszcze chwilę poczekać, aż rany choć trochę się zagoją. Cieszę się, że nie jestem już z nim. Ale czuje zażenowanie do tego, w jaki sposób, musiało się wszystko potoczyć, żebyśmy zerwali. Przyjaciele mi teraz pomagają, zwłaszcza Dawid. Jestem z nim pogodzona,  znam już całą właściwą historię. On z resztą też, ale na razie, nie zapowiada się na to żebyśmy do siebie wrócili to trudne. Jesteśmy teraz po prostu najlepszymi przyjaciółmi.
  -A może wyskoczymy dziś na plażę czy coś? - Pytał siedzący bezczynnie na kanapie Dawid.
-Przecież nie możemy zostawić Patryka, bo jeździ na wózku. - Tłumaczył Sebastian.
-Kwiecie, ja mogę z tobą pójść. - Uśmiechnęłam się.
-Okej, to ja wezmę ciastka, telefon, ręcznik i idziemy! - Wstał, podszedł do pudełka z ciastkami i zaczął się nimi napychać.
Obróciłam się i ujrzałam wyjeżdżającego z pokoju na wózku Patryka. Wszyscy widząc tą sytuacje, spojrzeli na mnie i Dawida z wyrzutami. Kwiatkowski trochę zdenerwowany podszedł do drzwi, i zamknął je za nim. "Co on robi?" - Pomyślałam i nie traciłam go z wzroku.
-To teraz będzie nasza wina, tak?! - Szeptał.
-Nie wiem czy wy to robicie specjalnie, czy jak, ale byście sobie darowali przy nim takie rozmowy okej? - Mówiła najbardziej chamsko jak się da Dominika.
-Co my niby takiego robimy hmm?! - Denerwował się Dawid.
-Te słodkie teksty, ignorowanie go, i chodzenie w miejsca które on nie może! - Darł się Grzesiek. To jego przyjaciel, od początku, więc oczywiste, że go bronił... Ale naszym przyjacielem, też w końcu jest.
-Za*ebiście, wiecie? Stoicie po stronie tego idioty, zamiast po naszej. A ty co nic nie powiesz? - Zwrcucił się w moją stronę. - Choćmy stąd.
Nie wiedziałam co mam robić, wybierać po miedzy Dawidem a resztą przyjaciół? Nie wiem, postanowiłam wesprzeć słabszą jednostkę, wzięłam torebkę i poszłam za nim. Wzrokiem zahaczyłam o Sebastiana. Popatrzał na mnie, jak nigdy dotąd i powiedział.
-Możesz już nie wracać, zawsze wybierasz na przekór swoim przyjaciołom. - Bym czuła się jeszcze bardziej winna, nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Dobrze bracie, nie wrócę, bo i tak nigdy nie miałam do kogo. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Przyznam, żałowałam tego co zrobiłam. No ale nie miałam za bardzo wyboru. Chociaż wiedziałam, że to mój brat i, że wybaczy mi, więc postanowiłam nie krzątać sobie tym myśli. Szłam, za Dawidem, próbując dogonić mu tempa. Gdy doszłam do niego, popatrzałam na jego zmartwioną twarz, ten uśmiechnął się tylko, starając się, dodać mi otuchy. Wtuliłam się mocno do niego, i nawet nie zauważyłam kiedy, szliśmy już po ciemku, przytuleni do siebie, jakby zaczarowani. Brakowało mi jego uścisku, to fakt, ale myślę, że dla mnie to i tak za szybko. Zauważyłam też, że Sara, od dłuższego czasu, ma go bacznie na oku, i kontem oka, ciągle na niego zerka. Irytujące, ale nie mogę na to nic poradzić. W końcu to nie my wybieramy w kim się zakochamy, prawa? W ogóle to,dlaczego Dawid nic nie mówi, tak bardzo jest zamyślony?
-Dawid... - Mówiłam cicho, mój głos przykrywał dźwięk fali morskich, które sprawiały, że czułam się tak, jakoś szczęśliwa.
-Tak? - Nie spuszczał wciąż wzroku, z zachodu słońca, który był przed nami, choć już ledwo widoczny.
-O czym myślisz? - Mój wzrok, przyciągnął się ku niemu. O dziwo, i on spojrzał na mnie, i przestał patrzeć daleko przed nas.
-O tobie. - Jego odpowiedz była krótka i zwięzła. - Co czułaś, i jak było Ci z Patrykiem, kiedy nie było mnie.
-Nie było łatwo. - Uśmiechnęłam się. - Ciężko jest być z jednym i myśleć o drugim. To tak, jak jesz jedno danie i nie możesz doczekać się następnego albo tęsknisz za tym które jadłeś wcześniej. Ciągle czujesz niedosyt i żal, że skończyło się tak szybko.
-Porównujesz mnie do czegoś, co kocham najbardziej na świecie, jedzenia. - Roześmiał się.
-Widzisz jak Cię znam? - Śmiałam się. - A jak czułeś się ty? - Zadowolona popatrzałam, na jego rozweseloną twarz.
-Ja o wszystkim wiedziałem. To znaczy, wszyscy o wszystkim wiedzieli. - Z jego twarzy, nie schodził cudowny uśmiech.
-Niezbyt rozumiem.. - Odparłam niepewnie.
-Bo, my po prostu wiedzieliśmy co zrobił Patryk. Były na to dowody. - Puścił mnie, i stanął.
-Ale, dlaczego mi nic nie powiedzieliście?! Ty, nie chciałeś mnie już?! - Serce, zaczęło bić szybciej. Nogi zaczęły robić się jak z waty, a oczy niechciane, zaczęły się szklić.
-Problem w tym, że oni chcieli Ci to wytłumaczyć, ale ja im zabroniłem. Zabroniłem, bo myślałem, że ty nie chcesz mnie. Chciałem żebyś była szczęśliwa i myślałem, do czasu, że taka z nim jesteś. - Głowę miał spuszczoną w dół, a wiatr czesał mu grzywkę.
-Dawid, proszę spójrz na mnie. - Choć ten jedyny raz, chciałam być odważna, i mówić otwarcie, o tym co czuję. - Jego wzrok, przeniósł się na mnie, i patrzał na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami poważnie, czyhając na to, co powiem mu dalej.
-Nigdy, nie przestałam Cię chcieć... - Wiatr, jakby specjalnie, bardzo silnie zawiał ze strony można tak, że nie potrafiłam podtrzymać się na nogach, poleciałam prosto na Dawida. Zatrzymałam się, wręcz idealnie na jego ustach. Wbił się w nie, i jak najwspanialej potrafił pocałował, trwało to długo. Z każdym razem kiedy, jedno z nas przestawało całować drugie, ten drugi właśnie zaczął całować pierwszego. Tego uczucia, nie da się opisać. Bo to co czułam w tym momencie, mogę nazwać jedynie nieludzkim uczuciem. Wszystko to jakby nie miało końca i nie chciało go mieć. Więc w końcu, oplotłam rękami szyję Dawida, i stałam tak właśnie na palcach, wtulona do niego.
-Chodźmy już, będą się martwić, a musimy jeszcze wszystkich przeprosić. - Mówił to niechętnie, było to w końcu jak najbardziej oczywiste.
-Dobrze. - Poczułam jak chwyta mnie za dłoń. I trzymając się za ręce, wracaliśmy do hotelu, brzegiem plaży...
Gdy weszliśmy, do naszego mieszkania w hotelu - u chłopaków, gdzie zazwyczaj się wszyscy zgromadzaliśmy, ze względu na jego wielkość, Dawid ostrożnie przekręcił klucz w zamku i weszliśmy do środka. Światła były zgaszone i nikogo nie było. Byliśmy zaskoczeni, ale w końcu oni też mogli gdzieś wyjść prawda? Oświeciliśmy światła, usiedliśmy zmęczeni długą drogą na piechotę na kanapie, i włączyliśmy telewizor, albo inaczej, usiłowaliśmy go włączyć. To dziwne bo nie działał. Tak samo było z radiem, ładowarkami, laptopem i wszystkimi urządzeniami elektrycznymi. Patrzeliśmy na siebie, z Dawidem przerażeni i nie wiedzieliśmy czemu nic nie działa. Jedyne, co było związane z elektryką i działało to lampa. Chyba cud, że ona jako jedyna działała...
-Dawid, o co chodzi? - Spytałam przerażona.
-Niew... - Nagle było słyszeć jakiś świst, okno samo się otworzyło i podbiegłam do niego szybko przerażona, żeby go zamknąć.
-Dawid co jest?! - Krzyczałam zaniepokojona.
-Ciiii... -Usłyszeliśmy skrzypienie drzwi i powoli, skradając się poszliśmy do przedpokoju, drzwi były zamknięte i w tym momencie kiedy tam podeszliśmy, ktoś zamknął nas od drugiej strony, biorąc nam klucze...
-Zamknęli nas... - Powiedział, po czym chwyciłam go mocno za rękę. - Słyszysz to? - Dodał cicho szeptem. Faktycznie, było słychać czyjeś kroki, a zza ściany, wynurzał się, duży cień...